APOLONIA I WŁADYSŁAW KOZAK



Jeśli człowiek niszczy jedno życie, to jest tak, jak gdyby zniszczył cały świat. A jeśli człowiek ratuje jedno życie, to jest tak, jak gdyby uratował cały świat" (Talmud Babiloński, Sanhedryn, 37a).


Żydowska rodzina Chaima Feigenbauma mieszkała we wsi Swoszowa co najmniej od trzech pokoleń. Pierwszym, który się tutaj osiedlił był dziadek Chaima, po którym otrzymał imię. Młody Chaim wybudował w Swoszowej dom i sprowadził do niego żonę, Rojzę Szermer, która pochodziła z Krynicy. Ich mały domek stał pośrodku wsi, w pobliżu drogi prowadzącej na wzgórze, w sąsiedztwie domu ojca Chaima, Menasze. W Swoszowej mieszkali także brat Menaszego, Szlojme i siostra Chaima juniora, Berta (Bracha). Rok po ślubie małżeństwu urodził się pierworodny syn Mordechaj (Mottel), po nim przyszedł na świat Pinchas (Pini). Kiedy Mordechaj miał 5 lat, na świat przyszła jedyna dziewczynka, jasnowłosa Rywka. Kolejny syn Naftali urodził się cztery lata po niej, kolejny, Jehuda (Jidele) dwa lata później. Kiedy dzieci podrosły zaczęły uczęszczać do chederu reba Reuvena Chaima Raja w Ołpinach. Po wybuchu II wojny światowej sytuacja we wsi zmieniła się. Liczne rozporządzenia niemieckie utrudniały życie, jednak Chaim Feigenbaum był zaradnym Żydem. Potajemnie handlował koszernym mięsem, które rozprowadzał po Ołpinach, Ryglicach i okolicy. Dzieci uczyły się u prywatnego mełameda, przesiedleńca z Łodzi. W chwilach niebezpieczeństwa w Swoszowej u Feigenbaumów chronił się rabin Biecza Beer Dow Halpern wraz z najstarszymi synami. W maju 1942 r. rodzina Rojzy i Chaima Feigenbaumów musiała przenieść się do getta w Bieczu. Tutaj losy Chaima i rabina znowu się splotły - Halpern pomógł rodzinie w zakwaterowaniu w przepełnionym miasteczku. 22 lipca dwaj najstarsi synowie Feigenbauma, Mottel i Pinchas - wraz ze 166 innymi Żydami - zostali wywiezieni do obozu pracy w Prokocimiu, gdzie modernizowali tamtejszy węzeł kolejowy. Kiedy do Biecza dotarły informacje o likwidacji ościennych społeczności żydowskich (Kołaczyce) Chaim Feigenbaum namówił żonę i pozostałe dzieci do ucieczki z miasta. Pod osłoną nocy rodzina szczęśliwie pokonała dystans kilkunastu kilometrów dzielących Biecz od Swoszowej i znalazła tymczasowe schronienie u jednej znajomej rodziny Polaków. Chaim Feigenbaum uciekł z Biecza dzień później, na kilka godzin przed likwidacją getta. Po krótkich negocjacjach rodzina Feigenbaumów ukryła się u dawnych sąsiadów: rodzeństwa Apolonii i Władysława Kozaków. Początkowo ukryli się w przygotowanej przez Władysława Kozaka skrytce w stogu słomy, później przenieśli się do nowej skrytki w stodole za ślepą ścianą. Po kilku miesiącach pobytu w obozie w Prokocimiu, Pinchas i Mordechaj uciekli i dołączyli do rodziców i rodzeństwa. O ich miejscu pobytu dowiedzieli się z krótkiej wzmianki w liście, jaki otrzymali w obozie: "przebywamy tam, gdzie jest pies" (przed wysiedleniem ze Swoszowej, Feigenbaumowe oddali swojego psa Waldkowi Kozakowi).
Feigenbaumowie przebywali w gospodarstwie Kozaków do końca 1943 roku. Wtedy to po okolicy rozeszła się pogłoska, że Kozakowie przechowują Żydów. Kozakowie byli nachodzeni przez sąsiadów, szczególnie jednego z nich, który mieszkał w domu Feigenbaumów. Ukrywani musieli opuścić skrytkę w stodole i przenieść się do ziemnego bunkra wykonanego przez Waldka Kozaka na dziedzińcu zabudowań. W międzyczasie w okolicznych lasach Chaim Feigenbaum natrafił na innych uciekinierów z Tarnowa, którym Waldek Kozak wybudował bunkier obok ziemianki Chaima. Kozakowie pomogli także rabinowi Biecza Beer Dov Halpernowi i jego dwójce dzieci: Maryem i Nachumowi Reuvenowi, którzy znaleźli u nich schronienie na jakiś czas - później wyjechali do getta w Krakowie. Do rodziny Feigenbaumów dołączyła także siostra Chaima, Bracha (Berta), która zmarła w skrytce i została potajemnie pochowana w lesie, a po wojnie przeniesiona na cmentarz żydowski w Bieczu. W wyniku denuncjacji sąsiadów Niemcy przeprowadzili kolejną rewizję w zabudowaniach Kozaków. Nic nie znaleźli i kiedy mieli odjechać z sąsiedniego bunkra wyskoczył jeden z ukrywających się Żydów, który nie zniósł napięcia psychicznego. Został zastrzelony, a pozostałych Żydów i Żydówki zamknięto w miejscowym areszcie, gdzie popełnili zbiorowe samobójstwo. Ziemianki Feigenbaumów Niemcy nie odnaleźli. Mimo, że Waldek Kozak namawiał Chaima do pozostania w bunkrze ten zdecydował się przenieść z rodziną do lasu. Ukrywał się w ziemiankach wybudowanych w ostępach leśnych, niestety tropiony przez miejscową ludność musiał zmieniać miejsca ukrycia. Apolonia (Polka) i Władysław (Waldek) Kozakowie - mimo gróźb ze strony miejscowych mieszkańców - nie zaprzestali jednak wspierania żydowskiej rodziny: do lasu dostarczali żywność, ciepłe ubrania, ostrzegali ich przed grożącymi niebezpieczeństwami. 16 czerwca 1944 roku Władysław Kozak został zastrzelony. Wg relacji rodziny Feigenbaumów został zastrzelony przez żołnierzy Armii Krajowej, którzy wykonali wyrok nieopodal domu Kozaków, nad strumieniem. Wg innych wersji dokonali tego miejscowi antysemici. Apolonia Kozak nie przestała pomagać żydowskiej rodzinie, która szczęśliwie doczekała w leśnych skrytkach końca wojny. Kiedy ustały działania wojenne, Feigenbaumowie bali się wracać do rodzinnej wsi, jak się później okazało ich obawy nie były bezpodstawne. Zamieszkali u znajomego Polaka we wsi Joniny, gdzie przez kilka tygodni w dalszym ciągu się ukrywali. Po pewnym czasie postanowili wrócić do domu zajętego przez niechętnego im Polaka. Musiał go opuścić w wyniku rosyjskiej interwencji. Niedługo cieszyli się pobytem w domu, pewnej nocy zostali ostrzelani przez miejscowych antysemitów w wyniku czego ich jedyna córka została poważnie ranna i przez dłuższy czas przebywała w szpitalu w Tarnowie. Po nocnym zamachu Feigenbaumowie opuścili Swoszowę i zamieszkali w Nowym Sączu. Kiedy Chaim Feigenbaum wraz z synem wrócili na dwa dni do Swoszowej, aby notarialnie przekazać dom synowi Waldka Kozaka, ponownie zostali ostrzelani. Chaim Feigenbaum cudem przeżył serie z postoletów maszynowych, kiedy schronił się w wychodku (sławojce). Napastnicy sądząc, że go zabili odeszli, chociaż wrócili, aby zabrać ze sobą syna Feigenbauma. Na szczęście dom był zaryglowany i napastnicy zrezygnowali. Po drugim zamach rodzina wyjechała do Wrocławia, a później przez Francję (dzieci), zieloną granicę w Cieszynie (starsi synowie) i legalnie (rodzice) udali się do Izraela, gdzie ich potomkowie mieszkają do dzisiaj. Z ukrywających się Żydów żyje jeszcze najmłodsze dziecko Rejzli i Chaima, Jehuda (Jidele). Jego córka spisała wspomnienia w formie książki pt. Szkarłatna nić.


W zasobach Centrum znajdują się zdjęcia rodzinne, cyfrowe fotokopie medali i dyplomów, list Motka do Adeli, córki Apolonii, świadectwo Ryfki Feigenbaum.