Szczególnie ważną rolę w życiu każdej gminy żydowskiej odgrywał cmentarz (bet-olam, bet-chajim, bet-kwarot - dom świata (wieczności, dom życia (wiecznego), dom grobów). Przez Polaków określany mianem kirkutu lub kiercholu (od niemieckiego Kirchof). Wg wiary żydowskiej cmentarz jest miejscem świętym i nienaruszalnym aż do dnia Sądu Ostatecznego, gdy wszyscy zmarli powstaną z grobu. Jest też miejscem nieczystym. Jego teren powinien być ogrodzony murem lub płotem, a gdy było to niemożliwe, jego granice oznaczano wałem ziemnym, stąd też inna, polska nazwa cmentarza - okopisko. We wszystkich gminach żydowskich działały Bractwa Pogrzebowe (Chewra Kadisza - Święte Bractwo), do których obowiązków należało właściwe wykonanie "tahary" (rytualnego oczyszczenia zwłok), wspólne z domownikami zmarłego odmawianie modlitw, wykonanie trumny, uszycie całunu, odprowadzenie do grobu i pogrzebanie. Grób musiał być wykopany w dniu pogrzebu, nie mógł być obudowany.
Pierwszym pogrzebanym na nowym cmentarzu Żydem był Saul Götz, zmarły 4 czerwca 1879 r. Na cmentarzu znajdowały się osobne kwatery dla kobiet, mężczyzn i dzieci. W kwaterach kobiecych panny i mężatki były chowanie oddzielnie. Ponieważ zmarłych chowano twarzą w kierunku Jerozolimy, stąd groby i pomniki ułożone były na linii wschód-zachód. Napisy w języku hebrajskim umieszczone były na kamiennych macewach po stronie wschodniej. Zdecydowana większość nagrobków wykonana była z miejscowego piaskowca, bogatsi Żydzi sprowadzali macewy wykonane z czarnego granitu . Płyty cmentarne pomalowane były w różne kolory i osłonięte blaszanymi daszkami, niektóre zwieńczone dodatkowo kutymi w żelazie gwiazdami Dawida (Magen Dawid), zwanymi również Tarczami Dawida. Były personifikacją Ziemi Obiecanej. Na nagrobkach umieszczano emblematy podkreślające pochodzenie żydowskie, zasługi zmarłych lub profesje. Stąd znajdowały się tu m. in. menory, winne grono, świeczniki. Zwierzęta symbolizowały imiona zmarłych: wilk - Zeew, Wolf, jeleń - Hirsz, Cwi, ptak - Cipora, Fajga. Korona była odznaką pobożności, księga uczoności, a skarbonka - dobroczynności. Profesje zmarłych symbolizowały: lancet - mohel (wykonujący obrzezanie), gęsie pióro (sofer - przepisujący tekst Tory), eskulap - lekarz.
Na powierzchni 0,2 hektara ( 23,60 x 40,5 m.) znajduje się 17 nagrobków, wykonanych z piaskowca i betonu. Część zawiera inskrypcje nagrobne w języku hebrajskim, a jedna w języku polskim. Teren jest otoczony ogrodzeniem z siatki, które nie obejmuje całego, przedwojennego terenu cmentarnego. Po wyzwoleniu ocaleli z zagłady Żydzi - wykorzystując resztki uratowanych macew - wystawili pomnik o wymiarach 4.40 x 4,50 m. z tablicami w języku polskim i hebrajskim: "Pamięci Żydów z Biecza i okolic zamordowanych przez zbirów hitlerowskich w obozach, getcie i lasach w lasach 1939-1945. Pomnik ten odnowiono w roku 1966 z funduszów Jointu. Na cmentarzu znajduje się również nieczytelna już kwatera wojenna żołnierzy wyznania mojżeszowego z I wojny światowej. Jest to Cmentarz wojenny nr 107 - Biecz, na którym pochowano w pojedynczych grobach 3 żołnierzy austro-węgierskich. Znane są ich nazwiska: Moritz Berkowicz, Meir Birn, Emil Lustig. Nie są to jedyne ofiary wojny, na cmentarzu pochowany był także Mojżesz Kornfeld pochodzący z Chrzanowa. Student filozofii, lat 24 poległ w bitwie pod Gorlicami 4 V 1915 r.
W księgach metrykalnych odnotowano zgony (i pochówki) trzech żołnierzy poległych w latach 1914 i 1915 w Bieczu, bądź tu - w wyniku odniesionych ran zmarłych. Byli to: Józef Margulin z Żytomierza (Rosja), rezerwista zapasowy pułku piechoty 36 Emil Lustig z Becwar (Czechy) oraz Nuchem Emser z Rosji.
Współczesne ogrodzenie nie odpowiada granicom przedwojennego cmentarza. Od strony wschodniej teren został pomniejszony o 5 metrów, o czym świadczą resztki pierwotnego ogrodzenia. Znacznie zmniejszono również teren cmentarza od strony południowej.
Patrząc dzisiaj na biecki cmentarz trudno sobie wyobrazić, że teren ten przed wojną gęsto zastawiony był, malowniczo przechylającymi się w różne strony macewami. Cmentarz został doszczętnie zniszczony przez Niemców podczas II wojny światowej. Większość macew zabrano z cmentarza do utwardzenia chodników przy głównej drodze miasta (ul. Piłsudskiego, obecnie Grodzka). Te, które zostały znajdują się pod obecną powierzchnią cmentarza. Po wojnie, z wielkim trudem udało się Żydom ocalałym z zagłady odzyskać macewy z miasta, które przedtransportowano na cmentarz. Wobec całkowitej dewastacji cmentarza postanowiono ułożyć nagrobki w pomnik o kształcie piramidy schodkowej, na której umieszczono tablice pamiątkowe. Do dzisiaj można na jednej z macew stanowiących fundament pomnika zauważyć można napisy nagrobne. Na terenie nekropolii przeprowadzono kilka egzekucji Żydów, zwożono tu również ciała zabitych w egzekucjach na terenie miasta i gminy. Z ustaleń GKBZH wynika, że 8 grobów masowych zawiera: 17 lutego 1942 r.(30 dnia żydowskiego miesiąca Szwat/ 1 dnia miesiąca Adar 5702) funkcjonariusze gestapo z Gorlic: Erich Kuschke i Otto Friedrich rozstrzelali w Bieczu 14 osób z trzech rodzin: Pellerów, Schnepsów i Spielmanów. Z egzekucji uratował się jedynie ojciec rodziny Peller - Abraham. Kiedy zastrzelono Spielmana, do którego był przykuty, Peller upadł na ziemię, zalany krwią kolegi. Kiedy leżał w kałuży krwi Niemcy sądzili, że nie żyje. Dla pewności postrzelili go w ramię. Po odejściu gestapowców i policji granatowej Abraham Peller wyczołgał się spod trupów i uciekł. Po wojnie wystawił najbliższym płytę na mogile zbiorowej z opisem dotyczącym zbrodni i ofiar. W tej samej egzekucji, 17 lutego 1942 r. została zamordowana rodzina Spielmannów. Pretekstem do rozstrzelań była kradzież pasa transmisyjnego z tartaku i próba pomocy Żydówce Zucker śmiertelnie rannej w egzekucji na terenie cegielni w Bieczu. 3 I 1942 r. 3 funkcjonariuszy gorlickiej filii (Nebenstelle) komisariatu policji granicznej w Jaśle, rozstrzelało kilka osób narodowości żydowskiej. Jednym z oprawców był Unterscharführer Erich Kuschke (przez Polaków zwany Kuska), formalnie pełniący obowiązki tłumacza, drugim Otto Friedrich - zastępca szefa placówki. Niezwykle zasłużony dla społeczności żydowskiej Biecza, Chaim Szlomo Itzinger, 88-letni starzec zabity został we własnym łóżku, a jego córkę Rywkę Trześniower zastrzelono na schodach prowadzących na piętro synagogi (dzisiaj do UM w Bieczu). Ponieważ zastrzelono również jej mąż Izraela Izaak Trześniowera ich czworo dzieci zostało sierotami. Zwłoki zamordowanych pochowano we wspólnym grobie na cmentarzu żydowskim w Bieczu. Rodzina Blumów ukryła się podczas likwidacji getta, następnie szukali schronienia w pobliskich lasach. W grudniu 1942 r. przyszli do Marii i Józefa Pruchniewiczów, którzy przygarnęli zbiegów. Zostali ukryci w specjalnie przygotowanym pomieszczeniu w stajni. Po pewnym czasie Blumowie znaleźli schronienie w gospodarstwie Dylągów w Strzeszynie. Tam szczęśliwie doczekali wyzwolenia. Niestety, Trana Blum, żona Jehudy Leiba wojny nie przeżyła. Zdarzył się straszny wypadek. Pewnego razu nafta się zapaliła i ogień poparzył żonę Leiba Jehudy Bluma - Trajne, która zmarła po 13 dniach straszliwych cierpień. Po wojnie mąż zwłoki ekshumował na cmentarz i ufundował tablicę o treści: |
|