14:48 2013-02-10 Zagłada Żydów bieckich

ZAGŁADA ŻYDÓW BIECZA




SZTETL
Sztetl, sztetł, sztetlech (liczba mnoga) – "miasteczko", zdrobnienie od sztot – "miasto") – takim terminem w literaturze popularnonaukowej, genealogicznej, etnograficznej określane jest to małe skupisko miejskie, zachowujące tradycyjną obyczajowość żydowską1. Dla Żydów sztetl był jednocześnie "państwem i miastem", autonomicznym terytorium, którym sami zarządzali i czuli się w nim całkiem bezpiecznie. Kompetencje żydowskich gmin wyznaniowych ukierunkowane zostały do wykonywania zadań religijnych, a w szczególności do organizowania i utrzymania rabinatu, zakładania i funkcjonowania synagog, domów modlitwy, łaźni rytualnych (mykwy) i cmentarzy, czuwania nad religijnym wychowaniem młodzieży i troszczenia się o dostarczenie ludności żydowskiej koszernego mięsa. Dziedzictwo duchowości, kultury i cywilizacji żydowskiego sztetl nie do końca zostało rozpoznane i udokumentowane, a w obliczu Zagłady jaka się na tych miasteczkach dokonała, chyba już nie zostanie opisane.
W większości galicyjskich miasteczek - a tak było w przypadku Biecza - centrum przestrzeni żydowskiej stanowił rynek oraz otaczające go jidysze geslech (żydowskie uliczki). Plac rynku zdominowany przez wieżę ratuszową i pobliską farę, wypełniony był ludźmi wszelakiego rodzaju. Egzystowali obok siebie szacowni kupcy, studenci jesziwy, radni kahału, filantropi, kpiarze, szmaciarze, żebracy, swatki. Rynek otoczony był wianuszkiem sklepików, a w poniedziałkowe dni targowe plac wypełniały kramy i potencjalni kupcy. Krzywe uliczki, wykruszające się omszałe mury domów, krajobraz ten wzbogacały. To tutaj koncentrowało się życie religijne - synagogi, cheder, rytualna łaźnia, Talmud Tora, hamidrasz, biblioteki i czytelnie, lokale partii politycznych pełne były zamieszkujących to miasteczko Żydów. Świat obrazów współgrał ze światem zapachów i dźwięków. Zewsząd dochodziły odgłosy pracy warsztatów rzemieślniczych: stukot młotków szewskich, terkot maszyn krawieckich, "wycie" pił tartacznych i maszyn stolarskich. W dni targowe dźwięki te wzbogacone zostały o poszczekiwania bezpańskich psów, ryki, kwiki, piania i gdakania zwierząt przeznaczonych na ubój. Z pobliskiego chederu mieszczącego się w synagodze dochodziły monotonne deklamacje uczniów chederu i podniesiony głos mełameda (nauczyciela). Na uliczkach dominowała niezrozumiała dla katolików, gardłowa, żydowska mowa (jidysz). Posługiwali się nią ludzie z krwi i kości, targani wewnętrznymi, rodzierającymi sprzecznościami, na przemian kłócący się i bratający. Ale w piątek wieczorem, kiedy zaczynał się szabat wszelkie spory milkły, miasteczko jakby wymierało. Wcześniej zamykano sklepy, kramy i warsztaty, a mężczyźni po wizycie w mykwie, udawali się na wieczorne nabożeństwo do synagogi. Kobiety czekały w domach z tradycyjną kolacją, podczas której podawano rytualną chałkę, wino oraz ryby (gefilte fisz). W sobotę unosiły się nad miastem ostre cynamonowe zapachy czulentu i kugla, tradycyjnych szabatowych potraw. W oknach widać było refleksy szabatowych świec2. Słychać było dźwięki - stosownych na tę okazję żydowskich pieśni i modlitw:

"Boże nasz i Boże naszych przodków,
przyjmij łaskawie nasz odpoczynek,
uświęć nas swoimi przykazaniami,
daj nam udział w Twojej Torze,
nakarm nas do syta w łaskawości swojej,
uratuj nas swoim zbawieniem,
oczyść nasze serca, abyśmy służyli Ci wierniej
Adonai..."
3

To właśnie ta koncentracja miejsc kultu, targ i Szabat tworzyły klimat i istotę żydowskiego sztetla. Trwało w nim odwieczne zmaganie się dobra ze złem, przestrzeganie praw religijnych toczyło walkę z nowinkami współczesnego świata. Wszechobecna bieda towarzysząca pobożności, walczyła z marzeniami o lepszym, pozostającym poza granicami sztetla światem. Dodać należy, że dla wielu był to świat bezbożny.
Szołem Alejchem - klasyk literatury żydowskiej w swojej autobiograficznej książce Z jarmarku opisuje rodzinne miasteczko Woronka. Opis ten w wielu fragmentach wiernie przypomina inne miasteczko - Biecz: "A które miasto posiada łaźnię położoną na stoku góry, tuż nad brzegiem rzeki? Jakie inne miasto ma studnię, której woda nie ulega wyczerpaniu? A sama rzeka? Gdzie jeszcze na świecie macie taką rzekę, w której od pokoleń chłopcy z chederu i szejgece pluskają się, uczą się pływać, łowią ryby i wyczyniają różne godne podziwu kawały?...Jakie jeszcze miasto posiada tak wysoką górę, tę po tamtej stronie bóżnicy, której wierzchołek sięga chmur, a w jej wnętrzu jest chowany skarb z czasów Chmielnickiego?...A które inne miasto posiada takich znakomitych, nobliwych obywateli? Z pozoru niby tylko drobni handlarze, drobni kramarze, którzy żyją z gojów albo z tego, co jeden na drugim zarobi. Mimo to żyją po pańsku. Każdy ma swoje mieszkanie, swoją rodzinę i swoje stałe miejsce w bóżnicy. I to miejsce przy wschodniej ścianie albo inne równie honorowe4.


Chasydzi przed domem Brianów-Rokickich.
Zdjęcie pochodzie ze strony Archiwum Fotografii Ośrodka KARTA


1Cynarski St., Garbacik J. - Jasło oskarża. Zbrodnie hitlerowskie w regionie jasielskim 1939-1945, s. 20, Warszawa 1973, dalej Jasło oskarża...

2Daszkiewicz Andrzej - Ruch oporu w regionie Beskidu Niskiego 1939-1944, s. 15, Warszawa 1975.

3 Libionka Dariusz (red.) - Akcja Reinhardt. Zagłada Żydów w Generalnym Gubernatorstwie, s. 103-113. Warszawa 2004, dalej Akcja Reinhardt...

4 Akcja Reinhardt..., s. 86, 90. Warszawa 2004.