
Jak piszą autorzy Dziejów społeczności żydowskiej powiatu gorlickiego podczas okupacji niemieckiej 1939-1945 Michał Kalisz i Elżbieta Rączy, "Pierwszą z postaw, która niewątpliwie charakteryzowała większość nieżydowskich mieszkańców powiatu gorlickiego, była bierność wobec przeprowadzonej w regionie zagłady Żydów (...). Można oczywiście wytłumaczyć taką postawę strachem przed konsekwencjami, jakie Niemcy mogli mogli wyciągnąć w stosunku do osób udzielających pomocy Żydom".
Była także grupa osób, która wykazywała niechęć, a nawet wrogość w stosunku do Żydów. Tym bardziej na pochwałę zasługiwała ta część lokalnej społeczności, która okazywała Żydom sympatię, czasami udzielała im poparcia. Ponieważ większość z ratowanych Żydów zginęła
w zagładzie, nie sposób dzisiaj określić skali tej życzliwości. Po wojnie wielu Polaków ukrywało fakt pomocy Żydom, bojąc się przykrych konsekwencji ze strony władz komunistycznych
i sąsiadów.
W Bieczu i okolicach ukrywało się kilkanaście rodzin i osób pochodzenia żydowskiego. Część
z nich znalazła schronienie u polskich chłopów, niektórzy ukrywali się w lasach. Po wyzwoleniu wyjechali do Ameryki, Izraela i Urugwaju. Nie zapomnieli o swoich wybawcach. Kiedy to było już możliwe, wystąpili do Instytutu Yad Vashem z wnioskami o uhonorowanie ratujących ich Polaków. W ten sposób nagrodzono członków rodzin Kozaków ze Swoszowej, Kosibów i Pruchniewiczów
z Biecza oraz Setlików ze Święcan.

PARK SPRAWIEDLIWYCH W ŁODZI

INSTYTUT YAD VASHEM W JEROZOLIMIE
TEKLA I WŁADYSŁAW KOSIBA           
APOLONIA I WŁADYSŁAW KOZAK             
MARIA I JÓZEF PRUCHNIEWICZ 
JOANNA I ALFONS SETLIK 
POWROT
|